Translate

wtorek, 29 listopada 2016

Ubierać psa, czy nie ubierać?



Ubierać  czy nie ubierać psów?
Jak zmieniłam zdanie, czyli jak w powiedzeniu: sposób patrzenia zależy od miejsca siedzenia  :)
 
Kupowanie psom ubrań uważałam za zwykłą fanaberię. Zresztą do tej pory uważam, że w większości przypadków, tak jest. Od kilkunastu lat mam boksery - nigdy żaden nie chodził w ubraniu. Nigdy wcześniej nie przyszło  mi do głowy zakładać psu czegoś oprócz szelek czy obroży, bez względu na pogodę. Pies, nawet krótkowłosy, przystosowany jest do różnych pór roku. Jego sierść chroni go przed zimnem i upałem. Natura wyposażyła go w autonomiczne mechanizmy termoregulacji.
 Piszę oczywiście o psach zdrowych, dobrze odżywionych i nie przebywających w ekstremalnych warunkach. Piszę o moich psach, które mieszkają w domu i wychodzą na spacery na godzinę lub dwie. Zarówno boksery, jak i dawniej labradory, a nawet nasza rodzinna jamniczka, uwielbiały szaleć w śniegu. Zupełnie nie przeszkadzały im minusowe temperatury. No dobrze, przy minus 20-30C marzły im łapki; wtedy spacery musiały być krótsze. Nie widziałam jednak powodu do strojenia ich w żadne szmatki. Zastanawiałam się czasem nad różnica temperatur panujących w domu i na dworze. Czy to może być przyczyną przeziębienia? Być może tak. U mnie takie zjawisko nie wystąpiło. Nigdy żaden z psów nie chorował z powodu biegania na golasa po śniegu.

I tak w przeświadczeniu o ludzkiej fanaberii i rozwijaniu przemysłu ubrankowo - bucikowego, rozwijającego się dzięki ludzkiej głupocie, żyłam wiele lat. 
Życie jednak sprawiło mi psikusa i swoje przeświadczenia musiałam trochę zweryfikować.
Od paru miesięcy mam uroczą współspaczkę. Didi, pudliczka Toy. Wywróciła ona moje życie i niektóre poglądy do góry nogami.
Między innymi te dotyczące ubierania psów. O ile pozostałe nasze psy nadal pozostają gołe (tutaj nic się nie zmieniło), to dla toyki zaczęłam rozglądać się za kurteczką.
Oszalałam? Nie, ponieważ:
 1. pudel ma włos, nie sierść,
 2. jest często kąpany (brak naturalnego natłuszczenia),
 3. ŚNIEG !!!!
Najgorszy jest śnieg. To on spowodował kupno kombinezonu. Na poniższym zdjęciu odsłonięte są tylko kawałki łapek. I pomimo tego śnieg sprawił, że suczka po 10 minutach spaceru nie mogła się poruszać. Muszę przedłużyć jej nogawki tak, aby wystawały jej tylko stópki. 


Jaki mam wybór? 
Albo pies-dynamit, który dziennie robi ok. 6-10 km, będzie wychodził na krótkie spacerki wokół domu, albo będzie zabezpieczony przez ubranie. Nie mówię tutaj o tym, że bez ubrania szybciej  marznie,  bo to zależy od intensywności spaceru, a nasze są bardzo intensywne ;). Mówię o fizycznym uniemożliwieniu poruszania się przez tworzące kule śniegowe.




Tak właśnie moje spojrzenie na kwestie ubranek dla psów (i nie tylko, ale o tym kiedy indziej) zostało zweryfikowane przez życie. 





Teraz chodzę po zapadłej wsi w ostępach łąkowo-leśnych z ubranym pudlem i resztą golasów.



środa, 27 maja 2015

Wsiadanie do samochodu i wysiadanie z samochodu


Tonik uczy się wszystkiego od podstaw. Tak jakbym miała szczeniaka a nie młodzieńca. Kiedy do mnie trafił umiał siadać...jak każdy pies. Wychodziło mu to doskonale, gdy widział w ręku smaczka. Jeśli siadanie nie przynosiło mu oczekiwanej korzyści, to nawet zawarował.
Dzisiaj filmy z nauki wsiadania i wysiadania z samochodu.
film 1. Wsiadanie



Jak widać na filmie na początku Tonik obawiał się samochodu, raczej nie znał wcześniej takiego pojazdu i nie bardzo chciał do niego wchodzić.
Pod wpływem ćwiczeń zmieniło się to po paru dniach.


Film 2.Wysiadanie z samochodu.
Dla mnie to bardzo ważne, aby pies nie wyskakiwał z samochodu samowolnie. Może być to niebezpieczne. Na przykład, gdy zaparkuję przy ruchliwej ulicy.





          Zastanawiałam się czy wstawiać filmy z procesem uczenia, bo...bo, jak je obejrzałam , to...uznałam, że są nudne. Nie ma akcji, a przecież ona w filmie jest najważniejsza.
Jednak chciałam pokazać to, że nie zawsze trzeba pokazywać psu co ma robić. Czasami warto poczekać. Dać mu czas. Dać mu szanse na znalezienie rozwiązania.
Na filmie zagradzam mu wyjście i czekam, aby przez moment skupił się na mnie i usiadł. Do niczego psa nie zmuszam, ani nie naprowadzam smaczkami.
        W pierwszej części można zobaczyć, że Tonik po otwarciu drzwi chciał wysiąść od razu. Był rozproszony nowym środowiskiem, dźwiękami i obecnością  psów. Na mnie nie zwracał specjalnie uwagi.
W tej sytuacji naprowadzanie psa nie miałoby sensu, bo prawdopodobnie nie nauczyłby się niczego. Smaczki w tej sytuacji nie koniecznie były bodźcem wzmacniającym.
Wzmocnieniem było  wyjście z samochodu. Dlatego pies musiał sam wpaść na to, jak uzyskać taką możliwość.
Celem tego ćwiczenia jest również to, aby otwarte drzwi nie były sygnałem do wyjścia ani wejścia.
  To ćwiczenie pomaga również przy wchodzeniu i wychodzeniu do pomieszczeń/domu.
 Wyjście na spacer z psem, czy otwarcie drzwi gościom nie musi łączyć się z przepychankami  z psem, albo szarpaniem na obroży.


Wychowując psa skupiam się na codziennych sytuacjach, bo z takich składa się nasze życie z psami. Nauka sztuczek to najłatwiejsze i zarazem najefektowniejsze zadania, ale nie jest niezbędne do wspólnego, spokojnego życia.
Uczę różnych "głupot" dla rozrywki i frajdy mojej oraz psa.
 Jednak najbardziej zależy mi, aby moje psy były zrównoważone i potrafiły spokojnie zachowywać się w w różnych sytuacjach. A to już nie jest takie łatwe.
Zachwycam się, gdy widzę  panią z dzieckiem w wózku a przy niej spokojnie idącego psa. Wzruszam się, gdy widzę staruszkę ze swoją suczką a obie wpatrzone w siebie.
Zadziwia mnie mnie widok bezdomnego z pieskiem, który poza swoim panem świata nie widzi.

Natomiast drażni widok wszystkich tych wysztuczkowanych psów, które całą dobę są, jak nakręcone. Nadaktywne i nadreaktywne.
Z takim psem nie mogłabym mieszkać pod jednym dachem.




piątek, 22 maja 2015

Poskromienie odkurzacza

Tonik, bokser 1,5 roku. Przywieziony ze schroniska. Jest pod opieką prawną fundacji "Boksery w Potrzebie" i pod opieką wychowawczą Tymczasowego Domu Wychowawczego "Mirabel".
Jest psem odważnym i ciekawskim.  Miasto wydaje się być dla niego nowym nieznanym światem, ale również mieszkanie i różne sprzęty w nim . Prawdopodobnie z wieloma rzeczami spotyka się pierwszy raz.
Odkurzacz wzbudził w nim zaciekawienie i jednocześnie obawę.
Na tym przykładzie chciałam pokazać proces przyzwyczajania psa do rzeczy nieznanych wzbudzających w psie emocje.
Końcowym pożądanym efektem powinna być obojętność i spokój psa podczas pracy urządzenia.

Część pierwsza
 Obserwacja reakcji psa.
Cel:
Zadaniem  jest zapoznanie i akceptacja wyłączonego sprzętu, pozytywne skojarzenie tego urządzenia przez psa.
Uwagi: Łatwo jest przekroczyć granice dlatego należy być ostrożnym, by nie wzbudzić lęku z jednej strony a z drugiej nadmiernego zainteresowania czy ekscytacji, które może doprowadzić do szczekania i łapania zębami tego przedmiotu.
 
 



Część druga
Cel: akceptacja włączonego odkurzacza.

Widać jeszcze niepewność i reakcję na odkurzaczowego potwora. Jednak nie jest taki straszny, nie atakuje i nie podchodzi. Zatrzymuje się, gdy pies wykazuje większe zaniepokojenie. Dzięki temu dość szybko osiągnięty został cel. Pies siada Przy nim i potrafi się skupić na człowieku. Choć nadal jest czujny.  





Część trzecia
Cel: zmniejszenie zainteresowania odkurzaczem. Dążenie do zobojętnienia.

Na początku widać już, że ciekawość bierze górę nad obawą. Jest mocno zainteresowany. Tonik ma ochotę na interakcję z odkurzaczem. W końcu dochodzi do wniosku, że jest on jednak nudny. Nie można się z nim poszarpać, ani pobawić. Odchodzi. Kładzie się jednak w miejscu sprzyjającym jego obserwacji  na wypadek, gdyby odkurzacz stał się bardziej interesujący ;)

Etap trzeci jest przeciwstawny do pierwszych dwóch. Na początku celem było zapoznanie, obwąchanie bycie przy odkurzaczu. Tutaj celem było, by pies odszedł od niego.



Część czwarta, piąta i szósta

Cel. Utrwalenie zachowania. 
Widać, że pies obserwuje nadal szczotkę ale jest spokojniejszy. 
W części piątej zostało wskazane mu bezpieczne miejsce, by móc sprzątnąć miejsce na którym leżał pies.


Część siódma
Tonik leży swobodnie na podłodze podczas odkurzania. Nie robi na nim już wrażenia ani dźwięk, ani ruszająca się szczotka. Taki był cel.


W ten sposób można nauczyć psy nie reagowania na różne przedmioty, a nawet zwierzęta, choć z nimi bywa trudniej, bo się ruszają :) .

Najważniejsze jest, aby nie przekroczyć pewnego progu pobudzenia u psa. Druga sprawa to zawsze kończymy pracę, gdy pies jest spokojny. Jeśli zauważymy, że pies nie może się wyciszyć zmniejszamy wymagania.
Tonikowi te etapy zajęły ok. pół godziny. Następnym razem powinno pójść szybciej, ale jeszcze raz powtórzymy wszystko od początku.
Należy pamiętać, że każdy pies jest inny. Niektóre pierwszego dnia powinny zakończyć na etapie pierwszym, inne na wyższym. Jednemu zajmie to pół godziny innemu kilka dni. Nie należy się śpieszyć. Lepiej dać psu więcej czasu niż za mało.
Oczywiście przedstawione części są umowne.
Jak widać w pierwszych częściach stosowałam smaczki, by pozytywnie skojarzyć psu odkurzacz w dalszych ich już nie używam, ponieważ nie zależy mi, Tonik zawarł bliską przyjaźń z maszyną. Chciałam jedynie, by się jej nie obawiał.
Oczywiście Inne starsze psy i ich obojętność bardzo pomogły Tonikowi zrozumieć, że odkurzacz nie jest straszny, ale nie jest też ciekawy.

piątek, 3 kwietnia 2015

Wzmocnienie pozytywne a trener pozytywny



W Polsce mamy coraz więcej szkół dla psów. Większość z nich reklamuje się jako „szkoła pozytywna”, "trener pozytywny". Co to oznacza? Nie wiem.

Większość osób kojarzy to ze stosowaniem pokarmu lub zabawki w procesie szkolenia i jest to dla nich jednoznaczne ze stosowaniem wzmocnienia pozytywnego.
 Jednak samo jedzenie ani zabawka nie jest z założenia bodźcem pozytywnym a tym bardziej wzmocnieniem pozytywnym. Muszą zajść pewne okoliczności, aby takimi były.
Innym ludziom wystarczy, że w danej szkole nie używa się kolczatki, łańcuszka zaciskowego czy obroży elektrycznej. Zapewniam, że bez tych narzędzi można psom zadać ból, doprowadzić do cierpienia fizycznego i psychicznego.

Chciałabym jednak skupić się na pozytywnym wzmocnieniu.

Na spacerze widzę panią z dużym psem. Pies na napiętej smyczy wlepia ślepia w innego psa. Ignoruje całkowicie tę panią i jestem pewna, że tylko jakby poczuł, że może, to wystartował by do kumpla.
Co owa pani robi?
Potok słów wypływa z jej ust w stronę pupila. Ledwo jest w stanie utrzymać się na nogach, a ręce wyłażą jej z barków. Wszystko to, by utrzymać psa. Do tego jeszcze przed nos podstawia mu  smakołyk. To, jak dla mnie, wyższa szkoła jazdy.
Co pies na to?
Nie odrywając wzroku od psa jeden smaczek łyka, inny wypluwa a od kolejnego uchyla głowę, bo mu pani widok zasłoniła ręką.
 Dłoń z jedzeniem wędruje za pyskiem psa i próbuje wcisnąć w niego kęsa. Ten zmienia pozycję, aby się jej pozbyć. I jednocześnie następuje szarpnięcie w stronę interesującego obiektu.
Widzę, że kobieta zalana jest potem, zaplątana smyczą, upaćkana smaczkami i traci siły. Podchodzę do pani podnosząc jej torebkę, która w czasie zmagań kobiety spadła na ziemię i pytam z zaciekawieniem i troską czy mogłabym w czymś pomóc?
Zadyszanym głosem, prawie ze łzami w oczach pani odpowiada, że uczy psa nie reagowania na inne psy. W szkole do której uczęszcza poinstruowano ją by podawała psu smaczki, gdy w pobliżu będzie inny pies.

Powyżej przedstawiłam zachowania właścicielki, które bardzo często obserwuję w różnych sytuacjach.

Wyróżniamy dwa podstawowe wzmocnienia pozytywne i negatywne.
Powszechnie rozumiane jako:
Pozytywne, to takie, gdy dodajemy przyjemny bodziec.
Negatywne, gdy zabieramy nieprzyjemny bodziec.
Niestety są to zbyt  uproszczone definicje, przez co powstaje wiele nieporozumień i porażek szkoleniowych. 
Skupię się dzisiaj na wzmocnieniu pozytywnym, również w wersji  skrótowej, bo na ten temat powstały całe prace naukowe. Aby można było mówić o wzmocnieniu należy przypatrzyć się bodźcom, które mogą je powodować.
1.      
     1. Rodzaje bodźców
a)      Zabawka, jako przykład bodźca warunkowego. U różnych osobników może być różnie. Np. ręka podniesiona z kijem do góry dla jednego psa kojarzyć się będzie ze świetną zabawą i dla niego zastosowanie tej formy
wzmocnienia będzie odnosiło pożądany skutek. Natomiast drugi był bity, ma nieprzyjemne skojarzenia i na taki widok będzie uciekał, czy kulił się ze strachu. Zależne to więc jest od wcześniejszego skojarzenia.

b)      Jedzenie, jako przykład bodźca bezwarunkowego. Pies zjadł obfite śniadanie, po czym na spacerze właściciel próbuje zastosować jedzenie, jako bodziec pozytywny. To jest najczęstszy błąd.
Żeby pokarm był dla psa bodźcem pozytywnym musi wcześniej być on głodny. Musi więc nastąpić jego deprywacja, aby był pożądany. To prosta zależność, tak często nie pojęta dla ludzi.
Jeśli odczuwam głód, to nawet sucha bułka będzie mi smakowała, a zapach z pobliskiej piekarni sprawi, że wszystkie moje zmysły będą ku niej skierowane. Jeśli zjem pyszny obfity obiad, to nawet tort bezowy (który uwielbiam) nie będzie tak atrakcyjny dla mnie. Nie żebym odmówiła, bo tego nigdy nie odmawiam, ale nie będzie on w centrum mojej uwagi i zjem tylko kawałeczek. Podobnie dzieje się u psów.
Spotkałam się z różnymi poradami nt. pieczenia różnych przysmaków dla psów, ciasteczka wątróbkowe, placuszki kurczakowe lub nt. gotowych produktów: czekoladowe ciasteczka. Firmy prześcigają się w swoich propozycjach, a my wydajemy masę pieniędzy na te często wcale nie najzdrowsze produkty.

Do szkolenia zawsze stosuję karmę bytową psów, tzn. to co pies jada jako posiłek.
Na trudniejsze warunki środowiskowe mam kilka różnych dodatkowych „mega smaków” ale wykorzystuję je sporadycznie i tylko do zaznaczenia super zachowania psa. Nie piekę ciasteczek ale wykorzystuję kawałek sera żółtego, kiełbasę czy szproty wędzone, którym mało który pies się oprze :) . Takie „mega smaki” stosuję również do warunkowania gwizdka, ale to temat na osobny artykuł.         
2             
         2. Zachowanie a wzmocnienie
       Aby można było powiedzieć, że zastosowany bodziec ma właściwości wzmacniające należy      obserwować zachowanie zwierzęcia.
O pozytywnym wzmocnieniu można powiedzieć dopiero wtedy, gdy nastąpi wzrost częstotliwości wzmacnianego zachowania lub całkowita zmiana zachowania zwierzęcia. Najlepiej jeszcze, żeby była to pożądana przez nas zmiana. 

Przykład: Skorzystam z powyższej historii o pani i jej psie.
Jest pies w którym widok innego psa wywołuje reakcję niepożądaną, jaką jest ciągnięcie na smyczy. Załóżmy, że zastosowano jedzenie. Nie można z góry założyć, że jest to bodziec pozytywny o właściwościach pozytywnego wzmocnienia. Taką wiedzę nabywa się dopiero obserwując reakcję psa. Jeśli zmienia się jego zachowanie i skupia się on na człowieku zamiast na innym psie znaczy, że zastosowaliśmy prawidłowy bodziec. Jeśli częstotliwość takiego zachowania będzie wzrastać (skupienie na człowieku) to znaczy, że zastosowane było wzmocnienie pozytywne, w dodatku zastosowane w sposób prawidłowy.

Wracając do pierwszego zdania kto to jest "trener pozytywny", czy "szkoła pozytywna" nadal pozostaje dla mnie bez jasnej, jednoznacznej odpowiedzi.  Mam nadzieję, że nie chodzi o wyniki badań na HIV.