Translate

niedziela, 3 listopada 2013

Co jest nie tak z dominacją?

Chciałam napisać parę słów o teorii dominacji, ale posłużę się poniższym tekstem, gdyż w nim zawarte są główne problemy.

Bardzo serdecznie dziękuję za udostępnienie tekstu w orginale szkole PerfectDog z Gdyni i Magdzie Horodyskiej za jego prztłumaczenie.

Co jest nie tak z dominacją?

Co jest złego w teorii dominacji i stosowaniu awersji, dwa najczęstsze problemy w pracy z psami.
 

James O’Heare, CABC

© 2008 James O’Heare
Pytania zadane przez Sherry Antonishen z www.smartdogtraining.ca na potrzeby projektu dokumentalnego Nature of Things.
Co jest według ciebie największym problemem stosowania modelu dominacji w szkoleniu psów?
Odpowiedź: Największym problemem w relacjach między człowiekiem i psem w kontekście społecznej dominacji jest promowanie wzajemnego wrogiego nastawienia. Dominacja z założenia prowadzi do sytuacji, w których tylko jedna strona może wygrać, a często kończy się stratą dla obu stron. Dominacja wyklucza współpracę, która buduje więź i tworzy przyjazne warunki do uczenia się.
Konsekwencją takiego podejścia jest brak efektywności w szkoleniu. Bez względu na to, czy uczysz psa prostych zachowań jak siad, leżeć, czy próbujesz rozwiązać problem behawioralny, zamiast skupić się na zachowaniu i stworzyć odpowiednie warunki do jego wystąpienia (lub braku, w zależności od postawionego celu), zaprzątasz sobie głowę pojęciem dominacji. Zachowanie jest efektem wzmocnień. Jeśli chcesz osiągnąć dobre efekty w szkoleniu, musisz po prostu rozpoznać wzmocnienia dla danego zachowania i kontrolować je.
Większość założeń społecznej dominacji jest samonapędzająca, a także niefalsyfikowalna. Wydaje się, że niemal wszystko (łącznie z zachowaniami związanymi ze strachem i ucieczką, lub unikaniem) służy do „udowodnienia” społecznej dominacji. Jeżeli pies przestaje reagować (zazwyczaj wskutek bezradności spowodowanej presją psychologiczną - dominacją) teoria zdaje się potwierdzać, a jeśli pies nie zaprzestaje zachowania ma to oznaczać, że nie został on wystarczająco zdominowany. Proces ten nazwałem „cyklem wzajemnej przeciwkontroli” („cycle of reciprocal countercontrol”, O’Heara & Santos, 2007), w którym każda ze stron stara się kontrolować nieprzyjemne doświadczenia (co jest naturalnym zachowaniem), a to tylko pogarsza sytuację.
W swojej książce (Dominance Theory and Dogs, http:/www.dogpsych.com) dajesz czytelnikom wiele powodów do kwestionowania modelu dominacji. Jaki argument może sprawić, że przeciętny właściciel psa naprawdę zastanowi się nad tym i będzie chciał słuchać?
Odpowiedź: Teoria dominacji może wydawać się atrakcyjna i intuicyjna, jednak w praktyce niszczy relacje między psem a człowiekiem. Jak można lubić psa, którego się szkoli jednocześnie postrzegając go jako zagrożenie, jako kogoś, kto podważa nasz „autorytet” i próbuje „zdobyć wyższy status” naszym kosztem? Jeżeli uważasz, że we wzajemnych relacjach jedna ze stron musi przegrać, aby druga mogła wygrać, to wybierasz drogę, która na pewno nie jest przyjemna i prowadzi do pogorszenia relacji. Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby tak postępować.
Sposobem, który może i wymaga nieco większej wiedzy i na pewno nie brzmi tak atrakcyjnie, jak teoria dominacji jest po prostu postrzeganie zachowania w kontekście podstawowych zasad uczenia się. Ten sposób myślenia pozwala na zbudowanie wzajemnych relacji opartych na współpracy, oraz więzi między psem a człowiekiem. Jeśli nauczysz się, w jaki sposób konsekwencje wpływają na zachowanie i jak można manipulować konsekwencjami, aby to zachowanie zmienić, staniesz się dużo bardziej twórczy.

Dlaczego ludzie tak często opisują swoje psy jako dominujące?

Myślę, że jest to ludzka intuicja. Jako gatunek, jesteśmy bardzo skupieni na tym, kto wygrywa i na ustalaniu zależności międzyludzkich. Społeczna dominacja nasuwa intrygującą narrację, a ludzie bardzo lubią tworzyć historie. Wprowadza dramaturgię. Dla niektórych osób jest również dużo łatwiejsza do zrozumienia, ale wydaje mi się, że podstawy teorii uczenia się są wydają się po prostu nudne i ludzie nie chcą się ich nauczyć. Jest to dla nich (i ich psów) ogromna strata, ponieważ zasady uczenia się są właśnie tym, co kontroluje zachowanie. Ludzie lubią sprawiać wrażenie i mieć poczucie, że wiedzą o czym mówią, a społeczna dominacja wydaje się być bardzo efektowna i imponująca. Ma w sobie coś z legendy, przywodzi na myśl „zew natury”. Niektórzy lubią fantazjować o zachowaniu dzikich zwierząt i próbują przenosić te zachowania na swoje psy, bo widzieli kiedyś jakiś film o wilkach (zazwyczaj wyreżyserowany, a nie oparty na naturalnych wilczych zachowaniach). Jak kiedyś napisała Jean Donaldson, społeczna dominacja jest po prostu bardziej sexy. Nie nazwałbym tego lepiej.
Czy możliwe jest wyszkolenie psa na wysokim poziomie bez używania awersji? Jeśli tak, jak to osiągnąć? Jeśli nie, jakie metody awersyjne są najlepsze i dlaczego?
Odpowiedź: Zdecydowanie jest to możliwe. (Po pierwsze należy zauważyć, że rozumienie zachowania psa w kontekście społecznej dominacji niekoniecznie wiąże się ze stosowaniem bodźców awersyjnych.) Stymulacja awersyjna z reguły powoduje supresję zachowań - nie tylko tego pojedynczego zachowania, które chcemy ukarać w danym momencie, ale wszystkich zachowań. Stymulacja awersyjna przynosi pozornie niegroźne konsekwencje, które mogą utrudniać trening. Pamiętaj, że stymulacja awersyjna motywuje do zachowań związanych z ucieczką i/lub unikaniem. To oznacza, że jest nieprzyjemna. Pomyśl o swoich własnych doświadczeniach. Czy uważasz, że nieprzyjemne bodźce sprzyjają atmosferze nauki i wykorzystaniu twoich najlepszych możliwości? Rzeczywiście, niektóre zachowania mogą być zredukowane, ale zawsze niesie to ze sobą pewne skutki. Dobrze wiadomo, że w relacjach szef - pracownik zarządzanie poprzez strach nie przynosi najlepszych efektów. To samo dotyczy psów. Jeśli zdasz sobie sprawę, że zachowaniem kierują wzmocnienia (przyjemne rzeczy) i będziesz je kontrolować, to jesteś na dobrej drodze. Jeśli chcesz jakiegoś zachowania spraw, aby było warte zachodu. Jeśli chcesz, żeby ktoś cię lubił postaraj się, aby kontakt z tobą był przyjemny. Jeśli jakieś zachowanie ci się nie podoba spraw, aby inne zachowanie w tym momencie bardziej się opłacało, co sprawi, że niepożądane zachowanie będzie mniej skuteczne. Awersja prowadzi do agresji, dużego pobudzenia emocjonalnego, poczucia braku kontroli i innych trudnych do przewidzenia problemów. To nie może pozytywnie wpłynąć na szkolenie.
Jako że wspomniałem o analogii do „zarządzania”, aby zachęcić do empatii i zrozumienia, chciałbym również przestrzec przed zastępowaniem słowa dominacja przez „przywództwo” („leadership”), czy inne podobne terminy, ponieważ wszystkie one narzucają ten sam sposób postrzegania relacji jako stosunku wygrany - przegrany i są po prostu niepotrzebne. Skup się na szkoleniu psa. Każdego dnia staramy się zachęcić lub zniechęcić do pewnych zachowań ludzi, z którymi mamy na co dzień do czynienia (nawet naszych szefów). To niekoniecznie jest dominacja, czy przywództwo. Wiele osób uważa, że potrzebujemy tych określeń. Zupełnie tego nie rozumiem. Lepiej po prostu zajmij się szkoleniem psa.

Czy przymus i konflikt są podstawą tworzenia stada zwierząt, w tym przypadku psów?

Odpowiedź: Po pierwsze, psy nie są zwierzętami stadnymi (por. O’Heare, 2003). Nie spełniają one niezbędnych kryteriów. Obserwacje psów dziko żyjących potwierdzają, że nawet one nie tworzą stad. Mogą gromadzić się wokół zasobów żywności, jak np. śmietnisko, ale ich relacje są dość luźne i na pewno nie można tego nazwać stadem. Mimo to, psy są oczywiście zwierzętami społecznymi. Jaki jest najlepszy sposób kontrolowania grupy psów? Wyszkolić je! Solidne nauczenie komend słownych może ci pomóc kontrolować zachowania psów w grupie, ale możesz również nauczyć psy konkretnego zachowania wobec siebie nawzajem. Niektóre psy nigdy nie miały możliwości nauczenia się komunikacji z innymi psami i nie potrafią prawidłowo czytać sygnałów i ich wysyłać. Inne nauczyły się wykorzystywać zachowania agresywne do odnoszenia korzyści. W wielu przypadkach, kiedy w jednym domu mieszka więcej niż jeden pies początkowo zalecam szkolenie każdego z nich osobno, potem razem, a na końcu skupiam się nad rozwiązaniem zachowań problemowych.
Reagowanie na komendy jest podstawą. Jeśli jakiś pies nie toleruje pewnego zachowania u innego psa, staraj się tak zaaranżować sytuację, że wcześniej nieakceptowane zachowanie stanie się tak naprawdę „czymś fajnym”. Spraw, że nieprzyjemna rzecz stanie się przyjemna, a zmienisz motywację. Czy trzeba stosować przymus? Czasami niezbędne jest wprowadzenie pewnych ograniczeń, np. smyczy i w mojej opinii jest to rodzaj przymusu. Jednak, jeśli chcesz sprawić, żeby ktoś tolerował i polubił inną osobę, na pewno nie zaczynasz kojarzenia interakcji z czymś nieprzyjemnym. Jeżeli otrzymujesz karę za każdym razem, kiedy wchodzisz w interakcje z kimś, za kim nie przepadasz, czy możliwe jest że zaczniesz tę osobę lubić? Najprawdopodobniej będziesz unikać kontaktu, możesz nawet nauczyć się uśmiechać w tej sytuacji, ale zawsze będzie to fałszywy uśmiech. To, co należy zmienić w takiej sytuacji to zależności. Jeśli chcesz, aby interakcje twoich psów były dla nich przyjemnym doświadczeniem spraw, aby tolerowanie pewnych zachowań naprawdę się im opłacało. Ostatecznie, takie działanie będzie najbardziej skuteczne w budowaniu ich wzajemnych relacji. Jeśli psy się nie dogadują, to nadal jest to po prostu zachowanie i w związku z tym możemy na nie wpływać zmieniając motywację i manipulując konsekwencjami, a celowe używanie nieprzyjemnym bodźców będzie przynosić efekty przeciwne do oczekiwanych.

Co jest podstawą kontrolowania zachowania psa?

Odpowiedź: Zmiana środowiska powoduje zmianę zachowania. Należy dostosować motywację i dobrać odpowiednie konsekwencje. To, w jaki sposób zwierzę odbiera bodźce (czy są przyjemne, czy nieprzyjemne) wpływa na jego reakcję - dążenie do bodźca, lub ucieczka / unikanie. Jeśli coś jest nieprzyjemne wywołuje strach. Zachowania, które pozwolą psu na uniknięcie / ucieczkę będą wzmacniane. Jeśli coś jest dla psa przyjemne, wzmacniane będą wszystkie zachowania, które zbliżą psa do tego bodźca. Jeśli np. pies się czegoś boi (można to określić na podstawie elementów ucieczki / unikania w zachowaniu), możesz to zmienić. Stopniowo wprowadzaj bodziec, którego pies się boi razem z innym, który będzie dla psa przyjemny, do momentu, w którym pies zacznie postrzegać obiekt początkowo wywołujący strach, jako coś zapowiadającego przyjemność. Zamiast zachowania ucieczki / unikania, lub innego zachowania związanego ze stresem, wystąpią zachowania związane z odczuwaniem przyjemności. Takimi zachowaniami także kierują ich konsekwencje. Jeśli chcesz wywołać jakieś zachowanie, spraw, że będzie ono opłacalne. Jeśli nie podoba ci się jakieś zachowanie pomyśl, jakie zachowanie można byłoby nim zastąpić i spraw, aby nowe zachowanie bardziej się opłacało. Zobaczysz o ile prostsza jest ta strategia i jak bezpośrednie jest jej zastosowanie. Zamiast wprowadzania w życie pojęcia społecznej dominacji, możesz wpływać na zmianę zachowania psa.
 
 
Cytowane źródła:
O’Heare, J. (2003). Dominance Theory and Dogs. Ottawa: Dogpsych Publishing.
O’Heare, J., & Santos, A. (2007). Explaining and Changing People‟s Use of Aversive Stimulation in Companion Animal Training. Journal of Applied Companion Animal Behavior, 1(1), 15-21.
 
Tłumaczenie: Magdalena Horodyska
 


 

WHAT'S WRONG WITH DOMINANCE
What’s Wrong with Dominance Theory & Aversives, Two Common Problems in Working with Dogs
James O’Heare, CABC
(c) 2008 James O'Heare



Questions posed by Sherry Antonishen of www.smartdogtraining.ca for a Nature of Things documentary project.


Question: What, in your opinion, is the biggest problem with using dominance model for training dogs?



Answer: The most significant problem with viewing dog-human relationships in the context of social dominance is that it implies and promotes an adversarial relationship between the two. It sets up a win-lose scenario, that actually ends up in a lose-lose scenario (as most win-lose scenarios do). It is incompatible with cooperation by its very nature, cooperation being something you need to promote an effective bond and training environment.
A consequence of this is that you simply fail to effectively carry out your training. Whether you are simply trying to install some new behaviors like sit or down or you are trying to resolve a problem behavior, rather than identifying the behavior and setting up the contingencies to make that behavior more or less likely (depending on your goal) you are distracting yourself with this notion of dominance. Behavior in driven by reinforcers. If we want to be effective and efficient in our training goals, then it would be more effective and efficient to simply identify reinforcers for behaviors and then control those.
Most applications of social dominance are self-perpetuating and unfalsifiable too. It seems most everything (including simple fear and avoidance or escape behaviors motivated by that fear) serve to "prove" social dominance. If the dog shuts down (usually through disempowerment and helplessness, the consequence of being psychologically beat down–dominated) then the theory is supposedly proved true and if the dog does not, then it supposedly means that you just did not dominate the dog enough. This sets up what I have called a “cycle of reciprocal countercontrol,” (O‟Heare & Santos, 2007) in which, each party works to control the unpleasant experiences (as we all do naturally) and it only serves to worsen the situation.


Question: Your book [Dominance Theory and Dogs http://www.dogpsych.com] gives people great reasons to question the dominance model in dogs. What argument might the average dog owner really stop and listen to?



Answer: It may seem fancy and intuitive but in practice it destroys relationships. How can you really like someone that you are training yourself to see as a threat, as someone that is out to challenge your "authority" and gain “status” at your expense. If you see a relationship, any relationship, as one in which ones must lose for the other to win then you are going down a path that is simply no fun and will deteriorate that relationship. There is absolutely no need for this. It may take a bit more learning and it may not be as great a "story" but if you simply learn to see behaviors as driven by the basic principles of learning then you will go a lot further to establishing a cooperative relationship with your friend, a close bond too. Learn about how consequences maintain behaviors and how you can simply manipulate consequences to change behaviors and you will be in a much more productive state of mind
 

Question: Why are people so invested in describing their dogs as dominant?


Answer: I think it is intuitive for humans. We, as a species, are very concerned with who is winning and who is over or under who. Social dominance makes an intriguing narrative and humans are very story oriented beings. It has drama. It is also a lot easier for some to understand than the simple principles of learning but I think that is just because many people just don't take the interest in familiarizing themselves with the "boring" principles of learning. Their (and their dog's) loss though, because that is exactly what controls behavior. People like to feel and look like they know what they are talking about too and feel more impressive with social dominance. It is a thing of legend and has that „call of the wild‟ feel. Some people like to fantasize about the behavior of wild animals and are attracted to projecting that onto their pet dog. They have seen some old wolf footage (usually contrived by film makers rather than truly "natural" behavior). But, as Jean Donaldson once wrote, social dominance is just more sexy and I could not put it any better.


Question: Can we train dogs to a high degree of reliability without the use of aversives? If yes, how is that achieved? If no, then which aversives are best used and why?


Answer: Absolutely. [First, note that understanding dog behavior in light of social dominance does not have to necessarily involve using aversive stimulation.] Aversive stimulation tends to suppress behaviors and not just the discrete behaviors you are attempting to punish but also all behaviors. Using aversive stimulation is fraught with insidious consequences and these can only interfere with training. Remember, „aversive‟ refers to stimulation that you act to escape and/or avoid. That means it is unpleasant. Just think about your own experience. Do you think people making things unpleasant for you really promotes an environment in which you work to your highest potential? It may indeed reduce a particular behavior but there will be other effects won't there? We know in the work world that managing by fear is not the best way to get the best out of your employees and the same goes for dogs. If you realize that reinforcers (pleasant things) drive behaviors, and you control those (as opposed to unpleasant things, which we simply learn to work around) then you are on the right track. If you want a behavior, make it worth their while, and if you want someone to like you, make interacting with you pleasant, not unpleasant. If you don't like a behavior, make some other behavior in its place more worth their while, while making the problem behavior less effective. Aversives result in aggression, emotionality, disempowerment and other difficult to predict problems. This cannot influence your training positively.

Since I raised the “management” analogy as a means to encourage empathy and understanding, I also recommend that you avoid simply replacing the word dominance with “leadership” or other similar terms because these all imply the same over-under, win-lose relationship and they are all unnecessary. Just focus on training the dog. We encourage and discourage specific behaviors in people we deal with (equals or even bosses) every day. This is not necessarily dominance or leadership. Want a behavior? Make it worth their while. If you don‟t like a behavior, make a different behavior pay off better and make that behavior less likely. There is no need to invoke notions of dominance or leadership or terms that mean the same thing but are intended to avoid the dominance connotation. Many people feel that we really need this notion. I don‟t see why. Just train the dog.


Question: Is coercion and conflict at the heart of controlling a social pack of animals such as dogs?


Answer: First we should point out that dogs are not "packing" animals (see O‟Heare, 2003). They simply do not meet the criteria. Even when we look just at dogs that are living away from direct human influence we still find that they do not pack. They may gather around a food source like a dump but the association is loose, and, does not meet the criteria for "pack." But obviously they are social. What's the best way to control a group of dogs? Train them! Solid verbal control can help you manage group interactions, but you can also train dogs to behave is specific ways with each other. Some dogs simply have not had experience learning how to communicate with other dogs and have frequent misunderstandings. Some have learned that they can get what they want most easily with aggressive behaviors. In most cases of multi-dog households, my recommendation is to train each dog separately, then together, and then address specific 
issues. Good verbal control is imperative. Then, if one does not tolerate some other behavior from the other dog, you arrange it so that that previously intolerable behavior is actually a „good thing.‟ Make an unpleasant thing pleasant and you change the behavior these things motivate. Do you need to coerce them? Well, sometimes you need to micromanage the situation and use tools like leashes and I guess that is a kind of coercion, but if you want someone to tolerate and like someone else, you certainly don't start associating unpleasantness to their interactions. If you got punished every time you interacted with someone you did not like very much, are you really going to like them more? Most likely you will try to figure out ways to avoid them to begin with and you might even learn to put on a happy face (but that is deceptive because you are just pretending). No, what you want to do is change the contingencies involved. You want their interactions to be a pleasant experience and make tolerance really pay off for them and that principle is what will ultimately work most effectively if maintaining their relationship. When dogs do not get along, it is really still just behaviors and as such, the best way to change them is simply to change the motivation and the consequences and intentionally using unpleasantness is counterproductive.

Question: What is at the heart of controlling a pet dog's behaviour?



Answer: Change the environment to change the behavior. Adjust the motivation and the consequences. Whether something is seen as pleasant or unpleasant determines whether the animal will want to approach and access something or escape / avoid that thing. If something is unpleasant, this elicits fear and behaviors that allow the dog to escape or avoid it will be highly reinforcing. If something is pleasant, this will elicit pleasure and behaviors that allow the dog to approach and access it will be highly reinforcing. So, if the dog is afraid of something (and you can tell by how they act to escape or avoid it in some way) then change that. Gradually introduce it and pair it with highly pleasurable things until the dog comes to see the previously feared thing as predicting "pleasant things for dogs." Now, instead of escape and avoidance behaviors or other distress related behaviors, you have pleasure related behaviors. And consequences drive these behaviors too. If you want a particular behavior, make it worth their while and you'll see more of it. If you don't like a particular behavior, think about what behavior you would prefer and make that other behavior pay off big time instead. It is a bit more involved than this but basically, that's it. You should be able to see how much more simple this strategy is, how directly applicable it is, as opposed to trying to turn the notion of social dominance into actions you might take to change a dog's behavior.

References Cited:



O'Heare, J. (2003). Dominance Theory and Dogs. Ottawa: Dogpsych Publishing.

O'Heare, J., & Santos, A. (2007). Explaining and Changing People‟s Use of Aversive Stimulation in Companion Animal Training. Journal of Applied Companion Animal Behavior, 1(1), 15-21.
 

sobota, 28 września 2013

Shrek i Kadryl na warsztatach


Latem była u mnie koleżanka, która ze swoimi psami bawi się w tropienie. Wykorzystałam ją, aby pokazała mi podstawy na moich psach i dwóch innych labradorach, które gościły u nas w tym samym czasie. Świetną zabawę mieliśmy wszyscy, pomimo pobudki o 5.00 rano . Wkręciłam się, bo widziałam  jaką frajdę ta zabawa sprawia moim psom. Poza tym to świetne zajęcie dla psów zaspokajające podstawowe potrzeby i…. męczące.  Wszystkie psy spały później do południa.


Ania i Lima w sierpniu na czarnowodzkich łąkach
 
            Zmotywowana postanowiłam pojechać na profesjonalne warsztaty z podstaw tropienia. Dawno nigdzie  z moimi wiejskimi burkami nie ruszałam się poza Czarnowodę. W planach miałam pojechać ze Shrekiem. Jest to pies w typie boksera, którego adoptowałam rok wcześniej. Jednak dwa dni przed wyjazdem zauważyłam, że źle się czuje. Podczas wizyty u weta okazało się, że coś go ukąsiło w fafla od wewnętrznej strony. Dostał niezbędne lekarstwa, ale że nie byłam pewna jego kondycji wzięłam ze sobą na warsztaty też drugiego psa – Kadryla, labradora.

            Przyjechaliśmy do hotelu dla psów „psigoda” (polecam), pod Warszawą. Po spacerze zainstalowałam psy w hotelu, a sama poszłam na przepyszną kolację. Dość wcześnie się położyliśmy spać, bo następnego dnia o 8.00 rozpoczynały się zajęcia.

            Pierwszy ślad

W sumie było 7 psów (moje dwa robiły za jednego). Każdy po kolei „wydeptywał” ścieżkę stópka za stópką dla swojego psa, która miała,   hm… myślę, że ok. 80 - 100 kroków (przynajmniej moja). Na końcu kładliśmy zabawkę. Mój pies tego nie widział (nie wiem jak inne).  Po 10 minutach wprowadzaliśmy psy na ślad. Nie bardzo byłam w stanie zrozumieć, dlaczego Shrek miałby podjąć pracę nosem po moim zapachu, przecież byłam przy nim.

Shrek też nie wiedział J . Zignorował mój zapach z trawy i zajął się innymi, ciekawszymi.

Oczywiście zadałam nurtujące mnie pytanie Pani Zofii, która prowadziła warsztaty. Z tego co zrozumiałam, to pies interesuje się innym zapachem niż te środowiskowe, a że jest to zapach właściciela to pójdzie po nim z ciekawości, „co też on tam robił? Tam musi być coś ciekawego skoro człowiek tam poszedł. „

Być może coś źle zrozumiałam, bo odpowiedź mnie zaskoczyła, na tyle, że zapomniałam „języka w gębie”, co rzadko mi się to zdarza. Żałuję, że nie mam tego nagranego, bo upewniłabym się, czy to co zapamiętałam, autorka chciała przekazać.

Obydwoje ze Shrekiem nie zrozumieliśmy sensu tego ćwiczenia. Idąc tym tokiem myślenia i interpretacji zachowania zwierzęcia: być może mój pies wyszedł z założenia, że skoro wróciłam, to nic ciekawego tam dalej nie ma ;)  hahaha…

Trzymanie linki

Drugim ćwiczeniem było trzymanie i praca linką z psem. Linka miała być lekko napięta. Problem w tym, że moje psy minimalne napięcie szelek czy obroży na ciele odbierają sygnał do powrotu do mnie, a przynajmniej do zatrzymania. Na co dzień nie używam smyczy, a  podczas wizyt w mieście jest to wygodne, bo pies nie ciągnie i łatwo go posterować głosem.

Wracając do ćwiczenia. Mieliśmy wprowadzić psa na początek linii śladu i jak tylko pies z niej zejdzie należało się zatrzymać i psa przeciągnąć na właściwą drogę.

Na pierwszych śladach, latem, nie zdarzyło się to podczas naszych zabaw z Czarnowodzie, bo pies miał szerokie pole do popisu i samodzielnego działania. Zatrzymywaliśmy się dopiero, gdy całkiem odszedł od wyznaczonej trasy, raczej go nie naprowadzaliśmy, dawaliśmy czas i szansę, aby sam odnalazł właściwą drogę. Wprowadzaliśmy z powrotem  jedynie wtedy, gdy pogubił się całkowicie. Wszystko odbywało się spokojnie i bez napinania linki.

Drugi ślad (80 kroków po prostej)

Trawa dość wysoka, miejscami do pasa, teren nie równy. Ja schowana w krzakach. Shrek, widocznie wyszedł z założenia, że jestem jak bumerang. Poszłam, to i wrócę J .  Nie mam  pozwolenia na umieszczenie filmu, bo na nim widać, jak osoba trzymająca linkę przeszkadza mu w pracy.

To nie jest jej wina, była również obserwatorem i nie miała doświadczenia a polecenie było, aby linka była lekko napięta. Na co mój pies nie reaguje dobrze. Generalnie  mój bokser odniósł porażkę i powinien być „wyeliminowany z takiej zabawy”, bo do niczego się nie nadaje.

            Shrek jest dość specyficzny i odstaje od przyjętych norm wytyczonych dla bokserów. Jest spokojnym wolnomyślicielem i potrzebuje więcej czasu do rozwiązywania różnych zadań, czy nauki. Tutaj tego czasu nie miał. Ślad był świeży,  wiatr dość silny, mój zapach rozchodził się w powietrzu, więc brał górny wiatr, co dla mnie było oczywistym zachowaniem. Zszedł z linii śladu. Nawet profesjonaliści, jakim Shrek nigdy nie będzie: „(…)pracują górnym wiatrem, więc gdy zobaczyłem, że unosi do góry nos, wiedziałem, że coś wyczuła. Pobiegła dalej, a my za nią. Po chwili usłyszałem jej szczekanie – tak sygnalizuje, że znalazła człowieka.” (http://www.psy.pl/aktualnosci-psy/art7649,labradorka-figa-uratowala-zaginionego-chlopca.html)
             Na dalsze ćwiczenia wzięłam Kadryla. On też nie mieści się w „normach” labradorskich. Spokojny, w miarę posłuszny, nieszczekający i niewyrywający się do psów, niewitający się ze wszystkimi ludźmi dookoła. Nawet padło kilkakrotne stwierdzenie z grupy, że nie jest normalny, jako oczywiście komplement. Natomiast jest również bardzo delikatny i wrażliwy. Oba moje psy przyzwyczajone są do spokojnego głosu i kontaktu z człowiekiem. O ile Shrek tylko nie reaguje i nie wkręca się w ludzką głupawkę i trelująjący głos,  o tyle Kadryl stresuje się podniesionym, nawet choćby wesołym tonem i pobudzonym człowiekiem, który od niego czegoś wymaga.

 

Podawanie/zaznaczanie przedmiotu.

 

Pani Zofia jedno z ćwiczeń miała pokazać z Kadrylem. Niestety jak zaczęła piszczeć, ciumkać, machać rękoma mój pies się zestresował, patrzył nie bardzo wiedząc co ma z tą kobietą robić i czego ona od niego chce. Spoglądał na mnie, szukając pomocy, próbował podejść do mnie, czy raczej odejść od zbyt pobudzonej osoby. Niestety, jako jego przyjaciel odniosłam porażkę. Oczywiście zareagowałam i zabrałam psa z tej  sytuacji, ale zrobiłam to mało zdecydowanie. Na moją uwagę, że moje psy tak nie pracują i że do nich mówi się spokojnie Pani Zofia zmieniła ton. Kadryl poczuł się nieco lepiej i wykonał jej polecenie „waruj”.

 

Rewirowanie

 


              Kadryl podczas nauki rewirowania na warsztatach

O ile jestem dumna z moich psów, że zachowały spokój, to niestety nie mogę powiedzieć tego o sobie. Popłynęłam, próbowałam wejść na te same „obroty” co prowadząca. Kadryl oczywiście bardzo ładnie wykonał ćwiczenie, bo całe życie odnajduje różne przedmioty i podaje je do ręki, ale o wiele łatwiej byłby mu, gdybym zrobiła to ćwiczenie w naszym zwykłym tempie.

 

 
Kadryl z bardzo fajna panienka

  
Podsumowanie

Jestem, bardzo zadowolona, że wybrałam, się na warsztaty z Panią Zofią Mrzewińską, bo choć czego innego oczekujemy od psów, mamy inny styl pracy/komunikacji z nimi to sporo się nauczyłam.

  1. Było kilka ćwiczeń, które po niewielkiej modyfikacji wykorzystam
  2. Doświadczyłam, jak trudno być słuchaczem/kursantem i potrafić „przeciwstawić się” prowadzącemu, gdy widzi się, że podczas ćwiczenia stresuje on mojego psa
  3. Podczas przerwy zauważyłam, że byłam jedyną osobą (a na pewno jedną z nielicznych, może kogoś nie widziałam), która zabrała psy na spacer rozluźniający na łąki. Inni, albo siedzieli z nimi w jednym miejscu, albo ćwiczyli posłuszeństwo. Jest to dla mnie sygnał, jako osoby prowadzącej, że zawsze trzeba mówić wprost –„ przerwa na spacer”.
  4. Miałam okazję poprzebywać z  własnymi psami w dość trudnych warunkach i jestem  naprawdę zadowolona z naszych relacji, z ich zachowania i tego jak spokojnie przyjmowali otoczenie.

 

Pani Zofia po wielu sukcesach i latach pracy  zadziwia swoją energią i zaangażowaniem. Wyczuwalne jest, że to zajęcie jest nadal  pasją i zależy jej, aby przekazać swoją wiedzę i doświadczenie innym. Za to pełen szacunek i nadzieją, że w jej wieku będę miała równie dużo energii i pasji.

 

 

 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kot ze słoikiem na głowie -kot kosmonauta


W wielu domach jest pełno zwierząt różnych gatunków, które żyją ze sobą w zgodzie, czasami przez wiele lat. Mój dom do takich też należy, ale trzeba pamiętać, że nasi domownicy nie wzięli się z nikąd. Ich percepcja i zachowanie kształtowały się na przestrzeni milionów lat w drodze ewolucji. Nasze wychowanie, nawet od najmłodszych lat nie wygasi naturalnych dla ich gatunku popędów. Nigdy nie jesteśmy w sanie przewidzieć co stanie się bodźcem wyzwalającym niepożądane zachowanie.

Można mnożyć przykłady wypadków, w których jedno zwierzę zagryzło drugie, choć mieszkali ze sobą od „dziecka”.

Przez całe życie może się nic złego nie wydarzyć, a czasami wystarczy jeden moment i mamy tragedię. Dlaczego tak się dzieje?

Wczoraj jeden z moich kotów postanowił zostać kosmonautą. Wsadził łeb do litrowego słoika i… nie mógł go wyjąć. Oczywiście wpadł w panikę. Zaczął szaleć rozwalając wszystko co było w jego zasięgu, chcąc się go pozbyć. Wszystkie psy (4) i inne koty były bardzo poruszone i zainteresowane, nie wiedząc co się dzieje. Na szczęście byłam w domu. Inaczej koniec tej historii mógłby być tragiczny w skutkach. Głowę udało nam się uwolnić, skończyło się tylko na kilku zadrapaniach.

Załóżmy jednak, że mnie nie było. Przerażony kot ze słoikiem na głowie szaleje, inne zwierzęta zaczynają od  zainteresowania przechodzić w niepokój, stres może przestraszenie a nawet w agresję. Wystarczyłby mały impuls ze strony jednego psa, aby mógł nastąpić atak. Nie będę tworzyć scenariusza, każdy może sobie resztę sam dopowiedzieć.

Później co? Psy agresywne? Pytania co się stało? Przecież żyły ze sobą wiele lat. Który pies jest winny? Itd.

Żaden zwierzak nie jest winny. To my ludzie. Zawsze trzeba pamiętać, że zwierzęta mają pewne wzorce zachowań, które my staramy się skutecznie wygasić. Skuteczność ta kończy się w nietypowych sytuacjach, które zawsze mogą się zdarzyć, dlatego należy minimalizować ryzyko, choćby oddzielając zwierzęta od siebie podczas swojej nieobecności.
 
Są psy, które bronią zasobów (np. jedzenia, zabawki). Nigdy nie możemy być pewni, co pies uzna za swój zasób. Może to być np. pachnąca tłuszczem patelnia w zlewie, albo kromka chleba leżąca na szafce, albo piłka schowana na szafie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czego pies może bronić przed innym i jakie to może mieć konsekwencje, gdy człowieka nie będzie w domu.

Znam różne historie o zamordowaniu jednego zwierzaka przez drugiego dlatego apeluję o rozwagę i ograniczone zaufanie.
 

niedziela, 20 stycznia 2013

Etyczne aspekty szkolenia psów asystujących


„Pies asystujący (ang. assistance dog) to pies, który towarzyszy osobie niepełnosprawnej.

Psy asystujące dzielą się na wyspecjalizowane psie zawody zależnie od niepełnosprawności człowieka, któremu mają pomagać.

I tak Pies asystujący wspomagający osobę niewidomą to pies przewodnik. Pies asystujący pomagający osobie niepełnosprawnej ruchowo to pies serwisowy. Często w mowie potocznej psa serwisowego myli się z psem asystującym. Do psów asystujących zaliczamy także psy dla osób nie słyszących, osób z epilepsją, a także dla osób z cukrzycą.

Pies asystujący musi spełniać szereg warunków, takich jak odpowiednie predyspozycje psychiczne i fizyczne.

Deby Davies – Delta Society

(tłumaczenie ze strony www.deltasociety.org - fragment)

Cechy psów asystujących odpowiednie dla psów terapeutycznych

Wszyscy badani opiekunowie psów terapeutycznych stwierdzili, iż cechy wyróżniające dobre psy asystujące czynią z nich równocześnie doskonałe psy do prowadzenia AAA i AAT: np. zdolność koncentrowania uwagi na opiekunie oraz niezawodność reakcji na sygnały. Podobnie do dobrego psa terapeutycznego, który nie może skakać na odwiedzaną osobę lub nawiązywać z nią innego kontaktu jeśli nie pada odpowiednie polecenie, pies asystujący uczony jest tego samego podczas swego szkolenia.

Wyszkolony pies terapeutyczny uczony jest również stałej koncentracji uwagi na opiekunie i reagowania na polecenia w niesprzyjających warunkach. Pies terapeutyczny może doświadczać wielu rozpraszających bodźców podczas pracy w ośrodkach zdrowia lub opieki: biegający dokoła ludzie, hałasujące wózki z jedzeniem, wszelkie dzwonienia, pobrzękiwania, gwizdy i pikania charakterystyczne dla przyrządów medycznych. Umiejętność pracy w takich warunkach jest najważniejsza, niezależnie od tego czy pies pracuje dla swojego opiekuna czy, kierowany przez niego, dla innej osoby.

Podobnie dobry pies asystujący uczony jest ignorowania tego typu bodźców rozpraszających podczas pracy dla swego opiekuna. Pochylające się na zakrętach samochody z grzmiącą muzyką rapową, strzelające z rury wydechowej autobusy, ludzie gwiżdżący i wołający w celu przyciągnięcia uwagi psa, terkoczące w pobliżu wózki zakupowe, głośniki ryczące „Blue Light Special” lub też dzieci znienacka łapiące psy za szyję i przytulające się do nich.

Psy muszą umieć zachować się obojętnie wobec wszelkich bodźców płynących z otoczenia, aby wydający polecenia opiekun mógł im zaufać. Ignorowanie takich zróżnicowanych bodźców to duże wyzwanie dla psa i pytani przez nas członkowie zespołów pies – opiekun stwierdzali podobieństwo w szkoleniu psów asystujących i terapeutycznych w tym względzie. Wszystkie psy muszą nauczyć się:

- koncentracji uwagi na opiekunie

- podchodzenia do innych tylko na polecenie

- specjalnego zachowania na polecenie

- ignorowania sygnałów rozpraszających

- wykazywania nienagannego zachowania społecznego.”

Fundacja „Pies dla Stasia”


„Pies asystujący potrafi pomóc osobie niepełnosprawnej w podstawowych czynnościach tj. podawanie i przynoszenie przedmiotów, przyciąganie wózka, zamykanie i otwieranie szafek, szuflad czy drzwi, zakładanie i zdejmowanie garderoby czy gaszenie i zapalanie światła. Pomoc psa potrafi znacznie skrócić czas wykonywania wielu czynności. Pies pomaga nie tylko osobie niepełnosprawnej, ale także rodzinie i najbliższemu otoczeniu, które nie musi w tak dużym stopniu angażować się w czynności związane z opieką. Osoba niepełnosprawna staje się bardziej samodzielna, może sama wychodzić z domu, spotykać się ze znajomymi, uczestniczyć w wykładach, być samodzielna w pracy zawodowej, brać aktywny udział w życiu społecznym i kulturalnym.

Obecność psa asystującego ma korzystny wpływ na samopoczucie

Pies akceptuje osobę niepełnosprawną taką, jaka jest, nie przeszkadza mu jej niepełnosprawność. Posiadanie psa sprawia, że człowiek otwiera się na świat zewnętrzny, łatwiej nawiązuje kontakty. Społecznie nie jest postrzegany przede wszystkim jako osoba na wózku, ale jako osoba z psem. Odpowiedzialność związana z obecnością psa asystującego motywuje do działania. Człowiek wychodzi na wspólne spacery z psem, porusza się po różnych miejscach publicznych. Zaangażowanie we wspólnie spędzany z psem czas pozwala żyć teraźniejszością, człowiek zapomina o krzywdzie i cierpieniu. Osoba posiadająca psa asytującego staje się bardziej pewna siebie, a poczucie własnej wartości wzrasta.”

Fundacja „Pomocna Łapa”


Jak widać z powyższych cytatów ze stron internetowych różnych fundacji główne informacje dotyczą oczekiwań wobec psa i w jaki sposób jego pomoc i właściwe zachowanie ma być pomocne człowiekowi. Zwracam uwagę na sformułowanie „właściwe zachowanie”, które oczekuje się, że będzie zgodne normami  gatunku ludzkiego. Nigdzie nie jest napisane jakie warunki, ani w jaki sposób należy zapewnić psu możliwość zaspokojenia  potrzeb zgodnych z jego gatunkiem. A tak jak pisze

 A.Schweitzer „Wartością naczelną jest życie na miarę własnego gatunku”, czy P. Taylor „Z natury ludzie nie są wyższymi stworzeniami od innych żyjących istot.”

Można wnioskować, że szkolenie psów asystujących wypływa z przekonań antropocentrycznych, mówiących o tym, że tylko człowiek posiada wartość, a wszystkie byty poza ludzkie posiadają wartość instrumentalną, zostały stworzone, aby służyć człowiekowi.

Już na etapie szkolenia szczeniaka można zauważyć brak uwzględniania psich potrzeb, choćby społecznych. W związku z tym, że pies w przyszłości powinien być skupiony na człowieku, to ogranicza, a nawet uniemożliwia mu się kontakt z innymi przedstawicielami jego gatunku. Inny przykład. Naturalnym zachowaniem psa jest eksploracja środowiska, która kandydatowi na psa asystującego, a później już pracującemu jest również ograniczana, a nawet uniemożliwiana. W treningu psów uwzględnia się jedynie potrzeby ludzkie.

 Mówi się o właściwych predyspozycjach wyselekcjonowanych psów. Na przykład jedna z fundacji  na swojej stronie pisze o
PROGRAMIE HODOWLANYM
„Program hodowlany został opracowany w 2001 r., w trakcie realizacji pionierskiego projektu (..), który miał na celu wyszkolenia pierwszego w Polsce, psa asystującego osobie niepełnosprawnej. Celem Programu Hodowlanego było pozyskanie najlepszych szczeniąt po doskonałych rodzicach, jednak w tym wypadku - najważniejszy nie był eksterier, a cechy i predyspozycje psychiczne psa.
Założenia Programu okazały się słuszne i są realizowane do dnia dzisiejszego. Dzięki hodowcom, biorącym udział w nowatorskim projekcie, Fundacja pozyskuje psy o odpowiednim potencjale, który zwiększa prawdopodobieństwo wykształcenia psiego asystenta. Wyboru szczenięcia dokonuje doświadczony selekcjoner, który na podstawie testów behawioralnych ocenia predyspozycje psa (…). Program Hodowlany odgrywa bardzo istotną rolę w działaniach Fundacji. Bez wsparcia hodowców i zaufania, jakim obdarzają organizację żaden z projektów nie zakończyłby się sukcesem. Hodowle, które decydują się na nieprzypadkowe skojarzenia, zapewniają szczeniętom i ich matkom odpowiednie warunki hodowlane, poddają młode psy stymulacji neurologicznej – spełniają warunki przystąpienia do Programu. „

„Po wielu sporach dotyczących odpowiedzi: „dziedziczność czy środowisko?”, psychologowie doszli do dość zgodnego poglądu, według którego wszelkie zachowanie (rozumiane jako ogólna charakterystyka typowa dla danego gatunku) jest wynikiem współdziałania obu tych czynników-dziedziczności i środowiska. Najdobitniej wyraził ten pogląd Donald Hebb (1953). Stwierdził on, że suma udziału obu czynników stanowi 100% dziedziczności i 100% środowiska. Chciała przez to podkreślić, że oba czynniki są nierozłączne. Sądzimy, że ich nierozdzielność w determinowaniu wszelkich zachowań typowych dla poszczególnych gatunków najprościej wyraża iloczyn obu tych czynników.’

 Znaczy, to że nie ma możliwości przeprowadzenia żadnych adekwatnych „ testów behawioralnych” szczeniakom, dzięki którym człowiek jest w stanie ocenić predyspozycje psa. Nawet selekcja hodowlana nie daje żadnych gwarancji na stworzenie osobnika, który wyrośnie na super psa asystującego. Hodowle w Polsce wszystkie bez wyjątku muszą stawiać główny nacisk na eksterier jeśli chcą mieć psy hodowlane. Na podstawie doświadczeń Bielajewa prowadzonych na lisach, wiemy, że nie da się prowadzić selekcji gatunku  na jeden czynnik zachowania, nie wpływając na zmiany np.w budowie zwierzęcia. Dlatego też nie jest prawdą, że hodowcy taką selekcję w Polsce prowadzą. Jest to chwyt marketingowy, nie mający przełożenia w praktyce.

Często zdarza się, że hodowcy przekazują psy „wadliwe”, tzw. nie hodowlane, które nie przyniosą im dochodu, albo sukcesu hodowlanego. Nie oznacza to, że taki pies będzie złym pomocnikiem człowieka, bo oczywiście w odpowiednim środowisku i przy odpowiednim szkoleniu ma takie same szanse, jak każdy inny pełnowartościowy pies hodowlany. Dlaczego praktykuje się tego typu rozwiązania? Są one korzystne dla obu stron. Dla hodowcy, bo jak pies z jego hodowli zostanie psem asystującym, to może promować swoją działalność. Dla organizacji, bo są to psy tańsze, albo wręcz przekazywane w ramach darowizny na rzecz fundacji. W Polsce problem finansowy ma ogromny wpływ na prowadzenie tego typu działalności.

 Organizacje są zmuszone do "zrobienia" z każdego psa, psa pracującego. Bez względu na jego predyspozycje, czy też jego chęć do takiej pracy. Dlatego też często nie jest brane pod uwagę czy dany pies dobrze czuje się w swojej roli.

Skrajnym przykładem są fundacje stosujące jako narzędzi szkoleniowych środków przymusu bezpośredniego typu: kolczatki czy obroże elektryczne. Dzięki którym wymuszają odpowiednie zachowanie wzbudzając w psie lęk, co w niektórych sytuacjach prowadzi do zachowań agresywnych lub innych niepożądanych u psa asystującego.

Niestety szkolenie psów finansowane jest w ramach różnych projektów, a to szkoleniowcom nie daję wyboru. Projekt trzeba zrealizować w innym wypadku będzie trzeba oddać wypłacone fundusze. Dlatego nawet osoby, które chcą i liczą się z psem i jego potrzebami nie mają szans wykazać się właściwym podejściem, bo rozpoczynając szkolenie szczeniaka nie mają żadnych gwarancji, że ten pies będzie dobrym psem asystującym z uwzględnieniem jego dobrostanu.

Kolejnym problemem w szkoleniu psów asystujących jest odpowiednie dobranie pary pies-człowiek.

Na świecie w organizacjach z długoletnimi tradycjami, o stabilnym sposobie finansowania wygląda to tak, że pies z odpowiednimi predyspozycjami dobierany jest do człowieka. W Polsce, ze względu na niewielką ilość szkolonych psów, to człowiek jest dobierany do psa, albo nie dokonuje się żadnego doboru. Osoba na którą przypada kolej dostaje psa akurat gotowego do przekazania. Dlatego zdarzają się z tego powodu liczne problemy.  Na przykład osoba jest spokojna czy wręcz flegmatyczna a dostaje psa o dużym temperamencie. Nie jest to jedyny problem.

Psy asystujące są przekazywane nieodpłatnie w ramach umowy użyczenia, pies pozostaje własnością organizacji z różnych względów. Jednym z nich jest to, że dzięki temu fundacja może kontrolować i monitorować rozwój współpracy. Teoretycznie brzmi to bardzo sensownie. W razie złego traktowania zwierzęcia właściciel (fundacja)-może interweniować, a nawet odebrać psa. Należy jednak zadać sobie pytanie co to znaczy „złe traktowanie”. Nie zawsze jest to tożsame z głodzeniem, czy biciem. Bywa tak, że specjalista, a szczególnie trener  widzi, że pies cierpi psychicznie, że bywa nawet zagrożone jego życie, ale interwencja spotkałaby się z dezaprobatą społeczną. Przecież człowiek ważniejszy. Poza tym żadna fundacja nie ma możliwości przebywania z daną parą 24 h na dobę, tym samym nigdy nie ma pewności, czy pies „jest użytkowany” zgodnie z wytycznymi.

            W niektórych organizacjach te wytyczne również nie uwzględniają potrzeb psa. Na przykład osoba niepełnosprawna przez parę tygodni nie może puszczać psa bez smyczy, nie może się z nim bawić, nie może pozwolić na samowolne zbliżenie się psa do siebie itd.

             Z drugiej jednak strony należy zauważyć, że pies asystujący jest z człowiekiem 24 h na dobę w różnym środowisku do takiej zmienności został wcześniej przygotowany w procesie szkolenia. Do pomocy człowiekowi są wykorzystywane psy o pewnych predyspozycjach przypisanych danej rasie. Jako psy serwisowe głównie pracują aportery, bo ich głównym zadaniem jest podawanie różnych przedmiotów. Plusem w życiu psa pracującego jest to, że nie można mówić o nudzie, którą przeżywa większość psów towarzyszących przebywając samotnie 6-9 h dziennie.
Przebywając non stop z człowiekiem nawiązują silną więź, tym samym jego potrzeby społeczne zostają w pewnym stopniu zaspokojone.

Po latach szkolenia psów asystujących w Polsce mam wątpliwości. Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że jestem przeciwnikiem szkolenia psów asystujących.. Niestety w naszym kraju nie widzę możliwości prowadzenia tego typu szkoleń zgodnie z własnymi przekonaniami i standardami, które chciałabym aby obowiązywały

Mam nadzieje, że coraz więcej ludzi, nie tylko szkolących psy asystujące będzie pamiętało, że

„Gatunek ludzki, wraz z innymi gatunkami, jest integralnym składnikiem

systemu wzajemnej zależności (przez życie każdej istoty – jak również jej

szanse na pomyślne lub niepomyślne życie – jest określone nie tylko przez

fizyczne warunki jej środowiska, ale również przez jej relacje z innymi

żyjącymi istotami.” (P. Taylor)

 

 

 

cytaty pochodzą ze stron internetowych: 
                                    fundacja  "Dogiq"
                                  fundacja „Pomocna Łapa”
                                 fundacja" Pies dla Stasia"